Bunt, wyspa Pitcairn i spadkobiercy Fletchera Christiana

Wyspa Pitcairn współcześnie

Obecnie na wyspie Pitcairn żyje około 50 mieszkańców. Niemal wszyscy – z wyjątkiem pastora, nauczyciela oraz kilku innych osób – wywodzą się w prostej linii od buntowników. Na wyspę dostać się można wyłącznie drogą morską, jednak sztormy oraz zdradliwe wody w okolicy niekiedy utrudniają lądowanie. Kilka lat temu statek wiozący zaopatrzenie dla mieszkańców (odbywają się trzy takie kursy do roku) wpadł na mieliznę pomiędzy wyspą Norfolk a Pitcairn.

Na korespondencję trzeba tu czekać około trzech miesięcy, a w celu uzyskania pomocy medycznej mieszkańcy muszą dostać się na statek, który zabierze ich do Nowej Zelandii, leżącej kilkaset mil na zachód. Wszyscy wyznają wiarę Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, którą przyjęto w roku 1886, gdy na wyspę przybył misjonarz z Ameryki.

Głównym źródłem utrzymania mieszkańców jest produkcja znaczków pocztowych oraz rękodzieła, które kupują głównie odwiedzający wyspę turyści. Niewielkie przychody z tego tytułu nie wystarczają jednak na pokrycie gigantycznych kosztów energii elektrycznej czy transportu (kilka tysięcy dolarów za tonę). Jak na razie pomoc finansową tej niewielkiej acz kosztownej kolonii zapewnia Wielka Brytania, ale czy tak będzie nadal – nie wiadomo.

Wyspa wkracza w świat cyberprzestrzeni

Na świecie jest sporo osób oraz organizacji zainteresowanych wyspą, genealogią jej mieszkańców i historią buntu (na całym świecie żyje około 7500 wywodzących się stąd osób). Przyjaciele wyspy Pitcairn przenieśli ją nawet w cyberprzestrzeń, uruchamiając poświęconą jej witrynę internetową (działającą w stanie Minnesota). Również wyspa Norfolk posiada swoją stronę. Za pośrednictwem Wirtualnego Centrum Handlowego Wyspy Pitcairn można już nawet kupić tworzone przez mieszkańców wyroby rękodzielnicze!

Osoby pragnące mieć swój unikalny adres w sieci od niedawna mogą go zarejestrować w należącej do wyspy domenie „.pn” – więc nawet jeśli „Yahoo.com” jest już zajęte, to może warto sprawdzić „Yahoo.pn”? Za sprawą Toma Christiana początkowo prawa do domeny sprzedano firmie z Wielkiej Brytanii, jednak gdy wyspiarze zorientowali się, że nie otrzymują z tego tytułu obiecanych należności, postanowili odzyskać nad nią kontrolę.

Raj utracony

W ostatnich latach cień na życie wyspy rzucił skandal związany z wykorzystywaniem seksualnym kobiet oraz nieletnich, o którym pierwsze wzmianki pojawiły się w roku 1999. Przed sądem stanęło siedmiu mężczyzn (czyli ponad połowa wszystkich mężczyzn mieszkających na wyspie), a akt oskarżenia zawierał 96 zarzutów w sprawie gwałtów oraz napaści na tle seksualnym. Niektóre z nich dotyczyły zdarzeń sprzed kilkudziesięciu lat. W grudniu 2004 roku na wyspie zebrał się działający zgodnie z brytyjskim prawem sąd. Trzech sędziów i kilkoro prawników oraz pracowników sądowych musiało w tym celu przepłynąć ponad 3000 mil z Nowej Zelandii. Osiem kobiet, które zdążyły wyemigrować, składało zeznania z Auckland w Nowej Zelandii za pośrednictwem przekazu wideokonferencyjnego.

29 grudnia 2004 roku czterech spośród oskarżonych usłyszało wyroki skazujące na karę więzienia, z których najwyższy wyniósł sześć lat, a dwóch zostało skazanych na prace społeczne. Jaya Warrena, ówczesnego burmistrza wyspy, uznano za niewinnego. Apelacje skazanych zostały odrzucone i obecnie odsiadują oni na wyspie swoją karę pod nadzorem strażników więziennych sprowadzonych z Nowej Zelandii.